To jak bardzo informacje zamieszczone na Facebooku mogą nam zaszkodzić (lub przeciwnie – pomóc), zależy od tego czym się na tej platformie dzielimy, jak to o nas świadczy i czy jest to zgodne z tym, co wpisaliśmy we wniosku o pożyczkę.
Pamiętajmy, że pożyczkodawca nie ma możliwości formalnego sprawdzenia, na przykład ile mamy dzieci, czy ile wynoszą obecnie spłacane przez nas zobowiązania. Musi polegać na tym, co sami mu w tym zakresie powiemy… ale może również sugerować się danymi, które sami zamieściliśmy i publicznie udostępniliśmy, między innymi na Facebooku.
Status „w związku małżeńskim”, kiedy według wniosku o pożyczkę jesteśmy singlami czy rodzinne zdjęcie ze swoimi szkrabami podczas gdy zadeklarowaliśmy, że żadnych nie posiadamy, to tylko niektóre z przypadków, kiedy możemy nieumyślnie ujawnić przed pożyczkodawcą swoje kłamstwo.
Nie musimy zresztą nawet we wniosku kłamać, aby nasze media społecznościowe mogły nam zaszkodzić. Fotografie obrazujące imprezowy styl życia czy nieodpowiedzialne wydawanie pieniędzy, przy zadeklarowanym niewielkim wynagrodzeniu, może przekonać osobę weryfikującą naszą wiarygodność (zwłaszcza w przypadku pożyczek społecznościowych), że zaakceptowanie naszego wniosku nie jest dobrym pomysłem.
Musimy pamiętać, że nawet jeśli sami jesteśmy świadomi tego zagrożenia i nie wstawiamy tego typu zdjęć, to (o ile nie wyłączymy takiej opcji w ustawieniach Facebooka) na naszej osi czasu mogą pojawić się źle świadczące o nas fotografie, w których zostaniemy oznaczeni przez znajomych.